"Sztranduś" - okręt prostej szczęśliwości. Część II

niedziela, 07 września 2014 14:31 Michał
Drukuj
Witam wszystkich

Tak sobie wymyśliłem że moja relacja z budowy "Sztrandusia" będzie również opowieścią o życiu, i moich przemyśleniach. Mam nadzieję że Admin pozwoli. Dlaczego w tytule "okręt prostej szczęśliwości"? Jest to tytuł rozdziału książki Włodzimierza Głowackiego - "Dzieje jachtingu światowego". Książkę mam w domu ponad 30 lat. Ten tytuł siedzi mi w głowie, i co jakiś czas przypomina o sobie. Wychowałem się nad morzem, chodziłem do szkoły budowy okrętów w Ustce, i pływałem w tamtejszym jachtklubie. Często kosztem zajęć lekcyjnych.
W książce opisane są podróże jachtami po morzach i oceanach. Moją "podróżą przez ocean" będzie przepłynięcie np. Wisłą przez całą Polskę. W naszym kraju jest tyle pięknych wodnych szlaków. To moje filozofowanie wyjaśni dlaczego wybrałem Sztrandusia. Mieszkam pod Śnieżką w Karkonoszach. Prawdopodobnie czeka mnie  żeglowanie w pojedynkę, maksymalnie we dwoje z żoną. Chcę mieć łódź, która będzie łatwa w transporcie a zarazem da minimalny komfort żeglowania, wędrowania. Nie interesuje mnie całkowicie pływanie regatowe. Tak było również w młodości, kiedy miałem możliwość pływania po naszym Bałtyku. Pamiętam rejs Kołobrzeg Gdynia, samotna nocna wachta, jakież ogromne poczucie wolności. Nie chciałem żeby ten rejs się skończył. Jacht stary piękny, drewniany, chyba Enif. Ta moja pamięć. Wpłynęliśmy do Gdyni, był rok 80-ty, cała załoga chciała iść w miasto. Ktoś musiał zostać na jachcie. Zostałem ja i była to dla mnie nagroda. Nikt nie podglądał jak głaszczę piękną drewnianą łódź. Dzisiaj tak samo dotykam burt mojego powstającego jachtu. Uważam że jest piękny. Wolę używać określenia łódź, a więc jest piękna. Mam świadomość tych wszystkich /,za i przeciw/. Jest piękna bo moja, bo każda listewka jest przycięta przeze mnie, każdy wkręt itd. Jest piękna bo wiem że finansowo dam radę ją zrobić, a potem przemieszczać się wszędzie gdzie mi się zamarzy (mam w tym celu swój chytry plan) Wink. Będę  mógł nią wpłynąć w każde najpłytsze miejsce, a jak będę chciał pływać po głębokim, to w ciągu kilku minut zrobię z niej łódź kilową  (kurcze muszę to uzgodnić z panem Wojtkiem). Bardzo długo zastanawiałem się jaką formę mają przybrać moje relacje z budowy łodzi. Czy mają to być suche relacje plus zdjęcia. Ja będę pisał inaczej. Myślę że jestem wśród swoich, czytam wasze relacje i wielu z was uważam za przyjaciół. Jeżeli można tak to ująć to straciłem prawie trzydzieści lat żeglowania. Dość marudzenia. Stan łodzi na dzisiaj, burty i obło wklejone i skręcone.
Napiszę jak ja pokrywam szkielet łodzi sklejką. Burty i obło sklejka 6 mm. Na dnie - albo 6, albo
8mm, jeszcze nie wiem. Jako że dla mnie jest to czynność uciążliwa, szlifuję tylko te wzdłużniki, które chcę w tym momencie pokryć sklejką.Używam do tego szlifierki kątowej z plastikową nakładką na papier ścierny. Potem drewniany klocek, papier ścierny i gotowe Jak się to robi tylko na dwóch wzdłużnikach i kawałkach wręg między tymi wzdłużnikami idzie szybko i nie zniechęca (nie mam  warsztatu profesjonalnego sprzętu i nie będę miał).  Kładę na przygotowane miejsce sklejkę i w kilku miejscach dokręcam do zładu ściskami. Potem wchodzę do środka, ołówek w rękę i rysuję obrys po wzdłużnikach i wręgach. Ściągam sklejkę, do obrysu dodaję 3cm i mam gotową sklejkę do obcięcia. Jako że tym sposobem mam narysowany na sklejce cały kształt wręg i wzdłużników wiercę malutkim wiertłem 1,5mm otwory mniej więcej co 10cm. Tam gdzie trzeba będzie dociskać sklejkę mocniej wiercę gęściej. Ta strona jest wewnętrzna, obracam sklejkę i pogłębiam otworki tak aby schował się łepek wkręta. Oj polecą gromy na moją głowę. Ja kleję łódż tak jak swoją pierwszą żaglówkę klejem soudal D4.  Moja metoda jest taka - na sklejkę gdzie mam obrys wręg i wzdłużników nakładam klej, jest tak lepki że nie spływa, potem szybciutko na wzdłużniki i wręgi w miejscu klejenia. Następnie sklejka wędruje na szkielet ,kilka ścisków, wkrętarka, parę wkrętów i sklejka jest wstępnie dociśnięta. Potem już w miejsca wywiercone systematycznie wszystkie wkręty Nie bawię się we wkręty czarne, które potem wymienię na nierdzewne. Daję od razu wkręty nierdzewne. Na szczęście w Sztrandusiu pasy sklejki nie są duże i cała operacja trwa krótko. Przy następnej relacji opiszę jak robię łączenie dwóch pasów sklejki aby linia łodzi w tym miejscu była idealna bez załamania. Mam wewnątrz straszliwy "Sajgon", skrzynki mieczowe trochę zabudowy. Żeby się nie wstydzić zrobię zdjęcia jak trochę to ogarnę. Napisałem że za ten klej "polecą gromy". Przeczytałem ogromną ilość opinii na temat soudalu, od pozytywnych do skrajnie negatywnych. Ziarenko niepewności zasiane. Robię kolejne próby, sklejka klejona, torturowana kilka tygodni moczona w wodzie. Przy próbie łamania nigdy nie puszcza klej, zawsze łamie się sklejka.
Swoją pierwszą żaglówkę kleiłem tak samo. Użytkowałem bardzo intensywnie około pięć lat. Woziłem na bagażniku auta. Nie była laminowana. Malowałem ją podkładem urelit i farbą polren obydwa z Dębicy. Nigdy nie ciekła nie rozchodziło się poszycie czy cokolwiek.W pierwszej relacji jest zdjęcie łódeczki w kuchni. Był to okres świąt Bożego Narodzenia. Że żona to zniosła,do dziś nie mogę wyjść z podziwu.
Czy ktoś pozna, że masz jest dzielony?
Na dzisiaj mam dwa pytania - czy laminowanie skrzynek mieczowych połączyć z laminowaniem dna - w jednym kawałku? Chyba raczej niemożliwe. Drugie pytanie - jak będę laminował dno czy zostawić niezalaminowaną stępkę?  Zadaję takie śmieszne pytania, ale ja nigdy w życiu  nie laminowałem. Przyznam, że obawiam się jak sobie poradzę. Strasznie się rozpisałem. Do pana Wojtka Kasprzaka mail wysłany (dzięki wielkie za podanie). Dostałem odpowiedź z życzeniami powodzenia, bardzo to miłe. Obiecuję nie będę zadręczał pana Wojtka moją niewiedzą. Od tego jest"Szkutnik Amator" Wink.  Moje plany przed zimą - koniecznie poprawić wiatę, nie zabezpiecza skutecznie przed warunkami atmosferycznymi. Ile się da zrobić w środku zanim przykleję dno żeby potem nie kląć na siebie, że trudny dostęp. Jeżeli warunki pozwolą wyszpachlować i zalaminować dno. U mnie czasami już we wrześniu są przymrozki i pada śnieg. Na szczęście, nie wiem ile mi czasu Bozia dała, ale uwierzcie mi, jeżeli doczekam mojej łodzi na wodzie, to tak jakby te wszystkie moje wymarzone rejsy były naprawdę.
Jak sobie, tak i każdemu z was życzę postępów w budowie.

Michał

 

Ps.Ktoś pewnie pomyśli, trochę dziwna forma relacji z budowy łodzi.   Myślę że jest mnóstwo ludzi którzy marzą. Ale przecież trzeba być odpowiedzialnym. Bo obowiązki, dzieci, dom. I tak ma być, nie przeczę. Dochodzi pewna niezaradność życiowa (czytaj, nieumiejętność  kombinowania). Jakieś zasady, w dzisiejszym świecie, śmiechu warte. Jeśli pozwolicie dla takich ludzi będę zamieszczał swoje relacje ,jestem jednym z nich.

Poprawiony: niedziela, 07 września 2014 21:40  
Joomla SEO powered by JoomSEF