Pirania VI - składania łódki ciąg dalszy

czwartek, 05 marca 2015 13:19 Artur
Drukuj

 

Czas na dalszą część prac.
Przyszła pora na laminowanie, było to moje pierwsze doświadczenie z tą technologią. Nie ukrywam, że bardzo obawiałem się prac z żywicą.
Kupiłem epidian 52 plus PAC, do tego taśma szklana o gramaturze 280, całość spowodowała że trzeba się było nieźle nastukać i namachać. Największym problemem było dla mnie to, że nawet po skończonej pracy nie wiedziałem czy wykonałem wszystko poprawnie, no ale udało się żywica się zżelowała i wszystko ładnie związało.
Laminowanie rozpocząłem od środka. Po konsultacjach z p. Januszem zrezygnowałem z szpachlowania łączeń, gdyż nie są niezbędne dla wymaganej wytrzymałości. Wiem, że popełniłem jeden techniczny błąd zostawiając wolne przestrzenie powietrzne pod opaskami które zszyły panele.
Zrobiłem to częściowo celowo, pozostaje mieć nadzieję, że kilka lat wytrzyma.
.
.
.
.
Później przyszła pora na zewnętrzne łączenia, najpierw szlifowanie i zaookrąglanie krwędzi, odrobina szpachlowania i wypełniania szczelin. No i na to laminat. W oby przypadkach najpierw taśma 5 cm a na to 10 cm.
Praca paskudna i wcale do dalszej zabawy w szkutnictow nie zachęcała.
.
.
Po laminowaniu było już z górki, najpierw skrzynka mieczowa i wycinanie dziury w dnie, wklejenie kila i skegu. Później praca z konstrukcją podporową ławeczek i pokładu. A na końcu listwy burtowe. Tak cały wewnętrzny szkielet był gotowy.
.
.
.
.
.
Pozostało wkleić ławki oraz pokład i można było podziwiać gotowy kadłub. Zanim jednak to zrobiłem, polakierowałem część wnętrza gdzie później dostęp byłby utrudniony
Fajne uczucie :).
.
.
.
.
Łodka była gotowa do wykańczania.
Najpierw lakierowanie środka, później obracamy kadłub i to samo na zewnątrz. Najpierw bezbarwny lakier a na to farba.
.
.
.
Jeżeli chodzi o materiały to byłem bardzo oszczędny. Nie zamierzałem wydawać zbyt dużo pieniędzy na podkłady, farby itd. Oczywiście widać to na zewnątrz kadłuba, spod farby widać każdą ryskę w sklejce, jakieś drobne zacieki itd. mnie jednak to w zupełności nie przeszkadza, a ewentualne obtarcia nie są tak bolesne. Z większej odległości łódeczka prezentuje się za to bardzo ładnie.
Wykorzystałem lakier bezbarwny uretolux (jednoskładnikowy uretanowy), jako zabezpieczenie wodoodporne, na zwewnątrz na to położyłem farbe alkidową z jedynki. Taki zestaw biorąc pod uwagę koszty sprawdza się bardzo dobrze.
Jedyne zastrzeżeżenia mam do farby, nie jest specjalnie odporna szczególnie na zarysowania, ale po pierwszym sezonie widać to tylko na dnie.
Wracając do budowy, poza malowaniem dorobiłem prostą demontowalną ośkę do przemieszczania łódki, powstały wiosła z trzonków od łopaty, oczywiście ster i miecz. Można też było przymierzyć na razie prowizorycznie maszt i żagiel. Jedno i drugie zamówiłem, maszt i rejkę u stolaża, żagle natomiast w żaglowni w Girzycku.
.
.
.
.
Tak łódeczka prezentowała się przed pierwszym wyjazdem nad jezioro.
.
.
W ostatnim odcinku będzie jeszcze relacja z wodowania i małe podsumowanie budowy.
Pozdrawiam
Artur

 

 

Poprawiony: sobota, 07 marca 2015 08:54  
Joomla SEO powered by JoomSEF