SzkutnikAmator.pl

  • Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki

cz01. Wstęp

Email Drukuj PDF

P.S. (czyli przed scriptum) Zanim przejdę do konkretniejszych opisów samego remontu (w kolejnych rozdziałach) pozwolę sobie na odrobinę powieściowego romantyzmu, tytułem wstępu. Podejrzewam że następne rozdziały też nie będą stricte inżynierską gadaniną, bo ciężko jest bez emocji opisać sen. Jeszcze trudniej jest opisać sen na jawie, a snem na jawie jest posiadanie własnego „klasyka”.

Więc:

Cała historia zaczyna się na przełomie lipca i sierpnia 2006 roku. Rozerwałem na pół pustą puszkę po piwie i wręczyłem jej spodnią część znajomej.

- masz i wybieraj dalej, ale tym razem trzymaj mocniej niż czerpak. Woda za burtę a puszka zostaje w ręku, ok?

-ok!

Na tym moje "bosmańskie" zadanie się zakończyło więc mogłem rozsiąść się wygodnie twarzą do rufy, na gretingu pomiędzy zawietrzną burtą a skrzynką mieczową i otworzyć sobie kolejne piwko.

Kumpel sterował, ktoś trzymał szota, rozmawiając z kimś innym a dziewczyna zasuwała prowizorycznym czerpaczkiem. Księżyc świecił, wiatr wiał a sędziwa Omega kłapała sobie wesoło dziobem o fale. Czas na nocnym rejsie po Śniardwach mijał bardzo przyjemnie.

W końcu Omega kłapnęła za mocno. Strugi niezbyt ciepłej wody wlały mi się za kołnierz i spłynęły po plecach aż do ...hmmm... gibraltaru. Sam się sobie zdziwiłem bo zamiast wydać typowy w takich sytuacjach, narodowy okrzyk pomyślałem jedynie "O Boże, MUSZĘ mieć własną Omegę". Nie była to jakaś przelotna chwila zauroczenia. Była to raczej chwila kiedy człowiek odczuwa że ma marzenie, o którym wcześniej nie miał pojęcia, marzenie, które jest osiągalne i które właśnie w tej chwili zaczęło się, chcąc nie chcąc, spełniać.

Drewniana Omega!!! Jedyny warunek jaki sobie postawiłem to, oczywiście poza przystępną ceną, brak laminowania. Rok wcześnie remontowałem ze znajomymi Omegę z dziwaczną nadbudówką. Oczywiście "słomkę w laminacie". Druciak na wiertarce z łatwością zdzierał ze środka resztki białej farby i z jeszcze większą łatwością przewiercał się przez słomki aż do laminatu, sypiąc w koło butwą.

Cóż. Łajby niestety nie udało się uratować. Przegnite i zbutwiałe było tam praktycznie wszystko. W trakcie łamania jej na kawałki i wrzucania do kontenera na śmieci, kawałek poszycia, zawierający numer rejestracyjny, odłamał się razem z półwręgą- po wbiciu końca półwręgi w ziemię powstał przepiękny nagrobek. To, oraz oglądanie przez prawie całe życie dziesiątek „klubowych” Omeg, z których żadna nie była w dobrej kondycji sprawiło że stałem się zagorzałym przeciwnikiem barbarzyńskiej praktyki laminowania poszycia słomkowego. Każdy zwolennik tej metody oczywiście twierdzi że jak się umie to dobrze zrobić to problemów nie będzie. Wielu takich spotkałem ale żaden nie miał jachtu- dowodu na poparcie swojego twierdzenia a ja niewierny Tomasz, dopóki nie zobaczę, nie uwierzę. Mówię tu o słomce w laminacie.

Co do sklejki w laminacie osobiście znam jednostki, które z tego powodu nie cierpią za nadto i wiem że ta metoda jest z powodzeniem powszechnie stosowan. Wracając do Omegi- słomek w laminacie było wtedy do kupienia kilka sztuk ale bez laminatu nic. Po dwóch tygodniach bezowocnych poszukiwań zacząłem się obawiać że może nielaminowane już nie istnieją bo tylko te, które oblaminowano przetrwały próbę czasu. "Przetrwały" to w ich przypadku i tak huczne słowo.

W końcu jedna się pojawiła!!! „Witam! Do sprzedania mam jacht Omegę kompletną z 1974r wraz z przyczepą, stan jak na zdjęciach”

W porównaniu z siostrzyczkami w plastikowych spódniczkach, na zdjęciach prezentowała się kiepsko, może nawet beznadziejnie. Mimo to szybki telefon i w trasę do Skarżyska. Dojechałem jak się ściemniało. Na dodatek zaczęło kropić. Miałem może z 10 minut resztek światła na oględziny a poukładana w głowie lista rzeczy do sprawdzenia była dłuuuuga.

Przywitałem się i okrążyłem jacht kilkukrotnie, rozmawiając z gospodarzem. W trakcie rozmowy okazało się że mój rozmówca jest jedynie przyjacielem właściciela i przechowuje mu łódkę. Właścicielem jest starszy pan, który posiadał jacht od nowości (nieźle!!!) i pływał nim do 2004r, kiedy to został potrącony przez samochód. Od tamtej pory jacht stoi na przyczepce i niszczeje, co udało mi się zresztą zauważyć. Na Allegro jacht wystawił jego syn, który widocznie nie dzielił z ojcem pasji. To co rzuciło mi się w oczy to to że Omega bez laminatu, z widocznymi słomkami prezentuje się o wiele dostojnie oraz wielka klasa szkutnika, który ją kiedyś zbudował. Po trzydziestu dwóch latach, pomimo zniszczeń jacht dalej był wspaniałą wizytówką jego budowniczego. Doświadczonego, nad wyraz cierpliwego, bezkompromisowego.

Tym bardziej bolało to, co się z nim działo obecnie. Wszystko to sprawiło że dłuuuuga lista rzeczy do sprawdzenie gdzieś wyparowała a decyzja została podjęta zanim się całkiem ściemniło. Pogłaskałem Omegę przy dziobie, na lewej burcie, szepnąłem „Nie bój się, niedługo po Ciebie wrócę” i odjechałem.

Następnego dnia zadzwoniłem do właściciela zaklepać jacht. Udało mi się też sporo stargować z ceny. Znalazłem chętnego do przejażdżki a przede wszystkim posiadającego auto z hakiem, znajomego i pojechaliśmy. Dnia 14 Sierpnia 2006 roku Omega stała się moją własnością. „Moją własnością”. Wtedy tak myślałem.

Teraz myślę bardziej że kupiłem nie jacht a cząstkę samego siebie.

A więc poprawiając się: Dnia 14 Sierpnia 2006 roku zaczęła się na poważnie historia pewnej przyjaźni... i pozostaje mi mieć nadzieję że kiedyś historia ta skończy się happy endem...a raczej "i pływali długo i szczęśliwie" ;)

 

Niestety już Świętej Pamięci Omega o której wspominam w tekście. s/y Nóż w wodzie- dead yuppies

 

Zamiast obiadu prace bosmańskie... czyli typowy dzień na Nożu

 

Nóż był bardzo dzielną jednostą. W takim przechyle zwykłe Omegi zaczynają łapać wodę... on ma jeszcze co najmniej 10 stopni zapasu;)

 

No i na koniec moja Omega. Zdjęcie z 2006 roku wykonane w dniu jej kupna, jeszcze na działce  w Skarżysku Kamiennej, na której przstała 2 lata. Widać słaby stan masztu (złaszcza odwrotne od porządanego ugięcie). Jacht miejscami się błyszczy bo jest cały mokry. Przyczepa po napompowaniu kół okazała się bardzo sprawną maszyną.

CDN...

Poprawiony: czwartek, 07 października 2010 06:36  

Komentarze  

 
#1 Tomasz Krulikowski 2012-07-18 16:06
witam i masz jakies fotki z postepami pracy?mnie tez czeka remont tyle ze moja jest laminowana(juz taka kupilem) moze dostałbym kilka porad co i jak
 

Niestety nie masz uprawnień do komentowania artykułów. Komentarze dodawać mogą tylko zarejestrowani użytkownicy portalu.

Zaloguj się!

Newsletter: Co nowego?



Wiadomość HTML?


Info

Witryna SzkutnikAmator.pl została utworzona, jest prowadzona i utrzymywana przez szkutnię adamboats.pl oraz sklep żeglarski SZTORMIAKI.PL

Wszelkie prawa zastrzeżone.