Musiałem jeszcze obrobić głowę miecza całkowicie zamykając dostęp dla wody i powietrza.
Wszystkie chwyty są dozwolone, aby uzyskać docisk tkaniny do powierzchni - trzeba działać szybko
epidian zaczyna robić się już ciepły.
Komora dla rolek, jeszcze nie wiadomo czy będą konieczne bo mam zastosować wciągarkę korbową.
KADŁUB
Po lekkim szlifie posmarowałem miecz żywicą i odłożyłem ten projekt na póżniej bo już nie mogłem patrzeć na pokiereszowany kałub.
Szramy po dawnej pracy drewna musiałem zlikwidować.
Rozszlifowałem je do gołego laminatu i zrobiłem szpachlówkę.
Jak się później okazało szpachla super się nakładała ale to chyba nie był w niej mikrobalon tylko aerosil haha ma sa kra !
Ale sobie roboty nawaliłem !
Szlifowanie trwało potem kilka dni etapami.
Powierzchnia zaczęła przypominać gładki marmur :)
Jakoś obleciałem obydwie strony.
Będą wymagały kiedyś tylko lekkiej poprawki. Odzyskały swoją równą powierzchnie i już mnie tak nie zabijają szpetotą,
co mogę potwierdzić po siedmiu miesiącach - żadnych odkształceń.
Teraz we znaki dała się pogoda, padające upierdliwe deszcze.
Powstał nowy plan -- zbuduję coś w rodzaju namiotu.
Nie chciałem robić żadnych kaso-chłonnych rzeczy, spawać wiat, budować z drewna.
To ma posłużyć już do końca budowy przy pewnych małych niedogodnościach.
Jak się potem okazało taka budowla stwarza nikłe problemy i generuje akceptowalne koszty.
Wykazuje też dużą odporność nawet na nawałnice.
Narysowałem sobie plan i.....
Kupiłem rurki bo miałem akurat zgrzewarkę :)
połączyłem elementy.
Pracowałem do nocy i podczas lekkich opadów - och jaka wtedy była determinacja .
Na drugi dzień skończyłem już szkielet dachu.
Wieczorem wrzuciliśmy z bratem to na łódkę
Kolejne etepy to wgrzewanie podpór
Luźne podstawienie i naciąg grzbietu dachu pomiędzy słupami.
Po wciągnieciu wielkiej plandeki przyprowadziłem kable z prądem i poczułem sie już jak w hali.
Do zakotwienia podpór zrobiłem sobie z takiej samej grubości rur skośnie ścięte szlifierką "śledzie" które wbiłem młotem pionowo i równolegle.
Potem wg potrzeb nawierciłem otwory dla linek odciągów.
Linki oczywiście muszą polecieć po stronie wierzchniej plandeki bo same oczka w razie burzy i silnego wiatru nie uratują powłoki.
Można teraz zająć sie sednem sprawy i nawet delektować kropiącym deszczem.
Oczywiście z obydwu końców zawinąłem i przywiązałem plandekę do drewnianych słupów tak aby nie mógł się tam dostawać wiatr i tworzyć kieszeni.
Mogłem oczywiście rury nawlekać na zakotwione w betonie pręty stalowe ale to już zostawiam dla pasjonatów porządnych tuneli foliowych. (tak należy robić)
Konstrukcja wytrzymała do jesieni aż zdjąłem plandeke.
Widziałem tez jak się fajnie poddaje nawałnicy, miękko, sprężyście i dalej stoi. Plandeka wymaga wymiany co 3...4 miesiące z racji na przetarcia od konstrukcji
bo potem woda lekko kapie spod użebrowań.
Nie demontowałem konstrukcji na jesieni bo posłuży mi ona w następnym sezonie.
S650MS prace z sezonu 2020 MIECZ« poprzednia | następna »S650MS PRACE Z SEZONU 2020 ZEJŚCIÓWKA I SZLIF POKŁADU |
---|